wtorek, 30 czerwca 2015

To koniec.

Tak. To koniec. Niestety nie mam już pomysłu na ten blog. Ale spokojnie. Założę nowego bloga :) Tam tez będzie Jan i być może Naruciak :) Dziękuję wam za te wszystkie wyświetlenia i komentarze bardzo was polubiłam :) To..do zobaczenia na nowym blogu. Jutro dam wam tu link do nowego ff :)

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Przepraszam

Tak wiem ,że dodaje rozdziały jakbym chciała a nie mogła..ale to wszystko wina tej weny...uciekła gdzieś i wrócić nie chce :'( Także teraz będę się starać dodawać rozdziały co najmniej 2/3 razy w tygodniu. Przepraszam...nie mówię ,że na pewno 2 czy trzy..bo może być tak ,że wena wróci i napiszę 12 rozdziałów w 3 dni..więc jutro postaram się dodać rozdział 8) Jeszcze raz bardzo was przepraszam i DZIĘKUJĘ! Mamy ponad 4000 tysie wyświetleń <3 Kocham was za to ,że jednak chcecie stracić kilka minut na przeczytanie moich wypocin..Dobranoc misie 😏

środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 14

Patrzyłem jak odchodzą w stronę domu Stuarta..
Iść za nimi czy nie? Kurde ,a jak on jej naprawdę coś zrobi?
Nie pójdę. Amelka ma swoje własne życie. W ogóle po co ja za nią szedłem? 
Nie zależy mi na niej. To zwykła znajoma bo przecież inaczej jej nie nazwę. Znam ją kilka dni no ludzie! Nie ma co tu siedzieć. Idę do domu. Najwyżej zadzwonię do Weroniki aby dzwoniła do Amelki co jakiś czas. Tak! Tak zrobię. 
Wyjąłem telefon z tylnej kieszeni moich dresów i wybrałem numer Werki.
-Haaaalo?-Usłyszałem zaspany głos Weroniki. 
-Obudziłem Cię? 
-Nie, no co ty..co chciałeś?
-Emm...kurde nie wiem jak ci to wytłumaczyć..bo..no kuźde możesz dzwonić co jakiś czas do Amelki? Bo wiesz...martwię się o nią a ze mną nie chce rozmawiać. 
-Yyy...no doba tylko po co?
-Nie ważne. Dzwoń do niej a jakby się coś stało daj mi znać, ok?
-No ok. 
-Dzięki! Dobra ja muszę kończyć to na razie !!! 
-No p...-Nie zdążyła dokończyć ponieważ się rozłączyłem i szybkim krokiem ruszyłem w stronę domu. Na moje nie szczęście..a może szczęście? Mieszkam niedaleko domu Stuarta. A tak konkretnie to 2 domy dalej. On nie wie ,że mieszkamy tak blisko siebie. 
Idąc podpiąłem swoje białe słuchawki do telefonu i puściłem pierwszą lepszą piosenkę. Ostatni mi czasy coraz częściej słucham rocka, nie wiem czemu..po prostu spodobał mi się ten rodzaj muzyki.
Kiedy stanąłem przed  domem sięgnąłem do kieszeni po klucz i otworzyłem drzwi. Wbiegłem po schodach po drodze zdejmując buty. Zamknąłem się w pokoju podpiąłem telefon do ładowarki i rzuciłem się na łóżko. Westchnąłem ciężko i obróciłem się na brzuch. Najchętniej poszedłbym spać  i chyba pójdę..tak.

*2 godziny później*

Obudził mnie dzwonek telefonu. Niestety nie zdążyłem wstać i go odebrać. Spojrzałem na ekran 19;18 i 2 sms-y 23 nieodebrane połączenia...od kogo?
Najpierw sprawdzę sms-y.

Od Weronika:
Janek!!! Odbierz ten telefon szybko!

Od Weronika:
Boże Janek! Amelka potrzebuje pomocy!

O Boże...on coś jej zrobił...
Znów zadzwonił telefon. To Weronika.

-WERONIKA! Co jest?! Co się dzieje!
-Janek..szybko! Amelkę porwał jakiś bandzior!-Dziewczyna płakała do słuchawki.
-Ale jak? Co? Dzwoniłaś do niej?
-Tak! Kiedy dzwoniłam chyba po raz 11 to przestała odbierać a jakieś pół godziny później sama do mnie zadzwoniła...to znaczy nie do końca ona...
-Co? A kto?
-Nie wiem jakiś koleś!
-Co mówił?!
-Coś w tym stylu "JEŚLI CHCESZ ODZYSKAĆ SWOJĄ PRZYJACIÓŁECZKĘ PRZEKONAJ SWOJEGO BLISKIEGO KOLEGĘ ABY ZAŁATWIŁ MÓJ TOWAR." Janek! Ja nie wiem o co chodzi?Jaki kolega?! Boże teraz żałuję ,że mam tylu znajomych...
-Nie martw się odzyskamy ją. Jeszcze dziś ją zobaczysz ,obiecuję. A teraz idę! Cześć!
-Janek stój!
-Co?
-Idziesz ją szukać?
-Niee...no co ty do sklepu po bułki idę...
-Proszę cię nie żartuj...mogę iść z tobą?
-Nie. Nie może ci się nic stać.
-Janek! Idę! Będę czekała na przystanku przed domem dziecka.
-Wer..-Rozłączyła się...no co za dziewczyna....no nic trzeba zadzwonić do Remika on musi mi pomóc.
-No siema stary..
-Remek musisz mi pomóc.
-W czym?
-Powiem ci jak się już zobaczymy. Za 10 minut przed twoim domem.
-No dobra.

*10 minut później*

-To o co chodzi?
-Porwali Amelke!
-No co ty? Kto, jak?
-No zgadnij..
-STUART! Ale jak?
-Z tego co wiem to zaprosił ją na kawę...a później poszli do jego domu..WIĘC PEWNIE TAM JEST AMELKA!
-Idziemy! Ale zaraz, zaraz...po co mu ona?
-Nie wiem...chodź...

*15 min później*
*Perspektywa Amelii*
Było fajnie do czasu gdy Stuart nie uderzył mnie w brzuch i nie związał oczu jakąś szmatą..po czym
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tak bardzo zły XD Przepraszam...ale niestety Stuart musi taki być :) Może kiedyś się zmieni?  Nie wiem...to zależy od was :)

Bądź tak miły i skomentuj :))))))))) 

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 13

                                                         *Godzinę później*
                                                       *Perspektywa Janka*

Kiedy Amelka odeszła ode mnie kilka metrów postanowiłem pójść za nią. Z czystej ciekawości.
Nie musiałem się zbytnio ukrywać ponieważ dziewczyna prawie w ogóle się nie oglądała.

                                                         *Perspektywa Amelki*

Odeszłam kilka metrów i zauważyłam jak za mną idzie Janek. Nie oglądałam się za siebie aby przypadkiem nie zrezygnował ze szpiegowania. Skierowałam się do spożywczaka. Tak, miałam plan aby wyjść tylnym wyjściem. Nie będę miała z tym problemu ponieważ pracuje tam przyjaciółka mojej mamy. Przy wejściu przystanęłam poprawiłam sobie sznurówki i kątem oka zauważyłam jak Janek chowa się za drzewem. Zapewne będzie tam czekać. Podniosłam się i weszłam do sklepu. Podeszłam do jednej z piłek i wzięłam przypadkową rzecz. Widziałam przez okno jak Janek mi się przygląda. Odstawiłam przedmiot i podeszłam do lodówki z lodami. Wyjęłam jednego i podeszłam do kasy.
-Cześć ciociu.-Tak mówię do niej "Ciociu" tylko dlatego ,że tak mi łatwiej.
Porozmawiałam z nią jeszcze chwilę i wreszcie zapytałam czy mogę wyjść tyłem. Zgodziła się. Na szczęście obyło się bez zbędnych pytań. Podziękowałam, zapłaciłam za loda i skierowałam się na zaplecze, Ciocia się za mną obejrzała i uśmiechnęła się promiennie. Wyszłam na zewnątrz.

                                               *Perspektywa Janka 20 minut później*

-Gdzie ona jest???-Zapytałem sam siebie patrząc na zegarek. Czekam tu już 20 minut! Postanowiłem wejść i rozejrzeć się pod pretekstem zakupu jakiejś tam rzeczy. Wyszedłem zza drzewa i wszedłem do sklepu. Wziąłem wodę z lodówki i podszedłem do kasy.
-Dzień dobry!
-Dobry. Przepraszam ,ale czy nie widziała pani tutaj takiej dziewczyny Brunetka, niebieskie duże oczy. Średniego wzrostu? 
-Owszem widziałam. 
-Czy ona nadal jest w tym sklepie?
-Nie, wyszła jakieś 20 minut temu.-Czy to możliwe ,że nie zauważyłem jak wychodzi? Najwyraźniej..kurde jaki ze mnie gamoń! 
-No cóż dziękuję. -Zapłaciłem kobiecie za wodę i wyszedłem. No cóż..nie dowiem się kim jest ten 'Kolega' zawiedziony postanowiłem iść na kebaba. 

*10 minut później* 

Przechodziłem właśnie obok Kawiarni kiedy zobaczyłem jego...to jest Stuu..kurde oby mnie nie zobaczył..Fuck! Po co ja stoję przy tym oknie...FUCK !!!!!!!! Kiedy zerknął w moją stronę ja spanikowany szybko odskoczyłem na bok. Widziałem jak wstał i kierował się ku wyjściu ,ale zaraz on nie jest sam...co to za dziewczyna? EJ...EJ...czy to nie jest przypadkiem Amelka?! CO?! Nie wierzę..jak ona mogła?! Ale zaraz ona o niczym nie wie..nie wie ,że on jest ćpunem! I nie wie do czego on jest zdolny..
Szybko dobiegłem do pobliskiego pobliskiego sklepu aby się ukryć, Przecież oni nie mogą mnie tutaj zobaczyć. 

Rozdział 12

-Jaki pomysł?
-Mam kolegę który może mi załatwić troche towaru. Niestety będzie to troche kosztować..
-Nie,nie,nie i jeszcze raz nie! Ja nie będę znowu się w to mieszać. Skończyłem z tym rozumiesz?!-Wydarł się. Jezu jaki to jest dzięcioł...przecież jak ktoś usłyszy co gadamy będziemy w dupie.
-Remek zamknij sie.-Powiedziałem spokojnie.
-Jak? Stary znowu zaczniesz ćpać i szaleć a Stuart? Przecież on za jakiś czas znowu będzie chciał nowego towaru. Jeśli teraz tego nie zakończymy będzie się to za nami ciągnąć do usranej śmierci!-O w dupe...on ma racje. Tylko co zrobić....jak to zakończyć?
-To jak ty chcesz to zakończyć? Pozabijasz ich?-Zapytałem z sarkazmem.
-Jeśli będzie taka potrzeba...
-Jesteś walnięty jak kilo gwoździ bez łebków. Chcesz iść siedzieć?!-Rozejrzałem się dookoła aby upewnić się ,że nikt nas nie słyszy. O w dusze! Amelka!
-Stary no dobra to ty wykmiń jakieś laski i idziemy do klubu.-Odezwał się Remek...Boże a Amelka to słyszała...
-Co? CO TY IDIOTO GADASZ!-Chłopak zrobił dziwną minę.
-No musiałem coś wymyślić żeby ta laska...
-Stary...ja cie kiedyś zajebie...to moja koleżanka! A ty takie teksty...
-Ale się przejmujesz. Jak nigdy..-
Mój wzrok był skierowany za Amelką która właśnie siadała na wolnej ławce pod drzewem.Ubrana była w luźną bluzke na ramiączkach i dżinsy. Długie włosy spięte w luźnego koka...ślicznie dziś wyglądała ,ale coś było nie tak. Na jej twarzy widać było...smutek? Ale dlaczego..
-Ej stary! Gapisz się na nią jak łysy na grzebień weź sie ogarnij!-Dobiegł do moich uszu zdenerwowany głos Remka.-Mamy ważną sprawę do obgadania a ty się za jakimiś laskami oglądasz!-Spojrzałem na Remka i na Amelkę która właśnie nam się przyglądała.
-Stary kiedy indziej. Spotkamy sie dziś wieczorem ok? Napisze ci gdzie. A teraz musze iść. Cześć.
-Kur...no dobra. Nara.- Przybiłem z nim piątkę i skierowałem się w stronę Amelki. Gdy tylko ta zauważyła ,że się zbliżam wstał z ławki i szybkim krokiem zaczęła odchodzić w stronę centrum miasta. Była już przy wyjściu z parku kiedy ją dogoniłem.
-Amelka stój!
-Co chcesz?
-Obraziłaś się na mnie?
-Nie, nie no co ty. Wyszedłeś od nas z samego rana nie mówiąc o niczym...martwiłam się, wiesz?!
-O w dusze...przepraszam. Ale to nagła sprawa...
-Tak? Wyjście do klubu i wykminienie jakichś lasek-Przy ostatnich słowach zrobiła cudzysłów z palców.
-Nie rozumiesz...
-Oh weź się już zamknij! Nie masz się z czego tłumaczyć. Przecież koledzy są ważni. Po co ja się martwiłam...jestem głupia.-Złapała się jedną ręką za tył głowy.
-W cale nie jesteś głupia. Przepraszam no!
-W dupie mam twoje przeprosiny. A teraz przepraszam ,ale kolega na mnie czeka!
-No dobrze. Idź. Miłej zabawy.-Powiedziałem z nutką ironii w głosie a tak naprawdę dziwnie się poczułem słysząc o jej koledze. Nie, to na pewno nie zazdrość. Przecież musiałbym czuć coś do niej żeby poczuć zazdrość tak? Mam nadzieję ,że nic do niej nie czuję..


*Perspektywa Amelki*
To ja się pół dnia martwiłam o tego idiotę a ten.....ugh szkoda gadać! mówiąc o koledze miałam na myśli nowopoznanego Stuarta.
Wpadłam na niego idąc do parku. On zaprosił mnie na kawę więc się zgodziłam.
-No dobrze. Idź. Miłej zabawy.-Wyraz twarzy mojego rozmówcy się zmienił...wcześniej był taki obojętny a teraz wyczytuję z niego smutek..czy on jest zazdrosny?
Nie to nie możliwe. Po jego słowach odwróciłam się na pięcie i dumnym krokiem opuściłam park. Skierowałam się do kawiarni znajdującej się w centrum miasta.




•••••••••••••••••••
Przepraszam za tak długą nie obecność, ale wena mnie opuściła..
Rozdział mi się nie podoba ,ale jestem ciekawa jak wam. Podoba się? Proszę o komentarze. W ten sposób udowodnicie mi ,że jesteście ze mną!
10 kom i następny rozdział co wy na to? Wierzę w was mordeczki!
Do zobaczenia w następnym rozdziale!


10 KOM NASTĘPNY ROZDZIAŁ


Pozdrawiam 8)



wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 11

CZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM ,PROSZĘ!






-Daria..oni za to muszą cier...-Nie dokończyłem ponieważ dziewczyna zakryła mi usta swoją posiniaczoną dłonią. Zdjąłem ją delikatnie i mocno przytuliłem swoją młodszą siostrzyczkę.
-Jakim ja jestem pieprzonym idiotą....nieodpowiedzialnym pieprzonym idiotą!-Skarciłem się w myślach.
Poczułem coś mokrego na ramieniu.
-Ej mała...nie płacz.-Szepnąłem i pomasowałem ją po plecach. Wtedy dziewczyna wybuchła głośnym płaczem.
-Janek, nie chcę Cię stracić. Zostałeś mi tylko ty..-Dziewczyna miała rację. Odkąd straciliśmy rodziców mieliśmy tylko siebie.
-Nie stracisz, obiecuję ci to siostrzyczko.-Odsunąłem się od niej kawałek i otarłem kciukiem łzę spływającą po jej policzku.
-Kocham Cię braciszku.
-Ja ciebie też siostra.-Pocałowałem ją w czubek głowy.
-Idę do łazienki ,zaraz wrócę. Zrobisz w tym czasie jakieś śniadanko? Jest godzina 12:26 a my jesteśmy jeszcze bez śniadania..
-No dobra.-Zgodziłem się.
Dziewczyna poszła do łazienki a ja do naszej małej kuchni.
Zajrzałem do lodówki..
-Zrobię kanapki.-Powiedziałem do siebie i wyciągnąłem z lodówki potrzebne produkty.


*10 minut później*


Jedzenie było już gotowe. Postawiłem talerz pełen kanapek na stole i zaparzyłem 2 kubki herbaty.
Daria siedziała już przy stole.
-Proszę. Smacznego!
-Dzięki, nawzajem.


*2h później*
Leżałem na łóżku w swoim pokoju i przeglądałem facebooka.
Zadzwonił telefon.
Sięgnąłem szybko po telefon myśląc ,że to Amelka..niestety to tylko mój kumpel Remek.
-Elo mordeczko!-Przywitałem się.
-Siema stary, jest sprawa.Spotkajmy się za 30 minut w parku. -Rozłączył się.
Wstałem z łóżka zastanawiając się o co może chodzić..
Do parku mam jakieś 20 minut drogi.
Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej czarne dresy i biały podkoszulek.
przebrałem się i ruszyłem na spotkanie.


*W parku*


Idąc ścieżką przez park zauważyłem na jednej z ławek siedział Remek.
Podszedłem do niego i się przywitałem.
-Cześć.
-Cześć.
-No to o co chodzi?-Zapytałem po chwili ciszy.
-Stary...mamy problem.-Powiedział spięty Remek.
-Jaki?-Zdziwiłem się. Może ma to coś wspólnego z Darią?
-Stuart chce dostawy koksu. Tylko ,że my już nie dilujemy!
-Kurwa...trzeba to jakoś wyjaśnić. Kilku kolesi z jego gangu napadli Darię.
-Dlaczego? Przecież ona nie ma z tym nic wspólnego! Wszystko z nią dobrze?- Remek się zdenerwował.
-Jest dobrze. Kilka siniaków i przecięty łuk brwiowy.
-Biedna..zabije tych gnoi! -Widocznie nie tylko ja chcę się ich pozbyć..
-Mam pomysł!-Do głowy wpadł mi zajebisty pomysł...


•••••••••••••••••••
Ciekawe jaki pomysł ma Janek..
O! Widzicie mamy nowego bohatera 8) ReZi i Stuu! Yey :D Podoba wam się rozdział?
Proszę o kreatywne komentarze mordki :*
6 komentarzy = nowy rozdział 8)

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 10

Rozdział z dedykacją dla Darii !
Macie link do jej bloga http://from-dead-to-new-live.blogspot.com/2015/06/rozdzia-17.html?m=1 Pozdrawiam!
•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••


Gdy skończyliśmy już przestawiać łóżko, ja położyłam jeszcze koc i poduszkę dla Janka. Postanowiliśmy,że Jan śpi po środku.
Wyszłam z nim do salonu.
-Która godzina? -Zapytał Jan siadając na kanapie obok Weroniki.
-2:32-Odpowiedziała mu Wercia.
-Oglądamy coś jeszcze?
-Nie wiem jak wy, ale ja idę spać.-Ziewnęłam przeciągle i poczłapałam w stronę naszego pokoju (Mojego i Weroniki)
-Poczekaj idziemy z tobą!-Powiedzieli w tym samym czasie. Śmiesznie to brzmiało...wszyscy się roześmialiśmy.
-Ja śpię od ściany!-Krzyknęła Weronika rzucając się plackiem na łóżko po drodze zrzucając z nóg ciapki.
-Ja na środku-Zaśmiał się Jan.
-A ja zapewne pól nocy na podłodze.-Powiedziałam uśmiechając się.
-Będę pilnował abyś nie spadła.
-Nie, no co ty nie trzeba!-Czułam jak na moich policzkach malują się rumieńce.
-Gaście światło!-Rozkazała Wercia chowając głowę w poduszkę.
-Już,już pójdę tylko do łazienki.-Powiedział Janek.
-Jasiu nie wstydź się! Możesz zrobić dla nas mały striptiz!-Zaśmiała się Wercia.
Janek posłał jej rozbawione spojrzenie. Przez co obie wybuchłyśmy śmiechem.
-Nie mam nastroju!
-O to się nie martw. My już ci nastrój zrobimy!-Powiedziałam gdy już nie miałam siły na śmiech.
Wstałam z łóżka zaświecając kinkiet i lampkę nocną. Po drodze gasząc światło główne.
-Proszę. Masz nastrój. A teraz do roboty!-Poklepałam chłopaka po ramieniu siadając po turecku na łóżku obok Werci.
-Jesteście chore!
-Wiemy to!-Odpowiedziałyśmy chórem.Zaśmiałyśmy się i przybiłyśmy piątkę.
 -No dajesz!-Ponaglała chłopaka Wercia.
-Nie zrobię tego!-Zaśmiał się.
-Ooo dlaczego!
Chłopak nie odpowiedział tylko opuścił pomieszczenie.
-Wercia?
-No?
-Gaś światło. Ja idę spać! -Zamknęłam oczy słysząc jak Janek wychodzi z łazienki.
Wszedł do naszego pokoju. Miał na sobie czarną bluzkę i czarne bokserki pogasił światła i podszedł do łóżka.
W pomieszczeniu panował półmrok przez co widziałam spod przymrużonych oczu jak Jan się mi przygląda.
-Śpi?-Pytanie skierował do Werci.
-Tak, szybko zasnęła.-Oboje się nabrali.
Janek położył się po środku.
Czułam jego oddech na swojej szyi.
A po chwili poczułam też jak kładzie swoja rękę na mojej talii. Odpłynęłam do krainy Morfeusza...


*Następnego dnia rano*


Obudziłam się w czyichś ramionach.To Janek mnie obejmował Odwróciłam się powoli w jego stronę.Tak słodko spał...
Nudziło mi się ,ale nie chciałam wstać aby przypadkiem go nie obudzić.
Zaczęłam bawić się jego włosami.


*Perspektywa Jana*


Obudziło mnie delikatne ciągnięcie za włosy.
Otworzyłem oczy i ujrzałem uśmiechniętą Amelkę bawiąc się moimi włosami.
Gdy zauważyła ,że się obudziłem szybko zabrała swoją rękę.
-Ojejku! Obudziłam Cię?Przepraszam!
-Nie przepraszaj! Chciałbym być tak budzony codziennie.-Zaśmiałem się.
Dziewczyna nie odpowiedziała ,posłała mi tylko szczery uśmiech...Niespodziewanie pocałowała mnie w nos.
-A to za co?
-Za wszystko! -Uśmiech dziewczyny poszerzył się.
Ona ma taki śliczny uśmiech...Janek! Uspokój się!
Znasz ją zbyt krótko!
Nie zdążyłem jej nawet poznać....trzeba to zmienić!
Niespodziewanie zadzwonił mój telefon...


*Perspektywa Amelki*


Do Jana zadzwonił telefon. Gdy odebrał szybko zerwał się z łóżka. Po skończonej rozmowie ubrał się i wyszedł z naszego pokoju. Po chwili usłyszałam trzask drzwi wejściowych.
Nawet się nie pożegnał...


*Perspektywa Jana*


Dzwoniła moja siostra Daria.Potrzebuje mojej pomocy. Ktoś ją napadł przed naszym domem! Zabrali jej torebkę a przy okazji pobili..muszę po nią jechać! Wsiadłem na motor i odjechałem spod domu dziecka.
-Kurwa...nawet się nie pożegnałem.-Ciekawe czy dziewczyny się na mnie obrażą..mam nadzieję ,że dadzą mi się wytłumaczyć.
Dojechałem na miejsce. Pod blokiem na ławce siedziała Daria.Widać było ,że została mocno pobita. Zsiadłem z motocykla i podbiegłem do niej.
-Nic ci nie jest?!
-Jak widzisz..
-Choć jedziemy do szpitala!
-Janek..spokojnie nic mi się nie stało..to tylko drobne rany i małe siniaki. Nie musimy nigdzie jechać!
-Na pewno?
-Tak. A teraz choć do domu..
-No chodź.-Wziąłem swoją siostrę na ręce wprowadzając po schodach.
-Wiesz ,że nie musisz mnie nieść braciszku?
-Nie wiem. Nie marudź.
Przed drzwiami od naszego mieszkania postawiłem dziewczynę na nogi. Otworzyłem drzwi i odrazu skierowałem się do łazienki po apteczkę.
-Gdzie...ona...jest??-Powiedziałem sam do siebie szukając jej po szafkach.
-O! Jest !- Wziąłem apteczkę w ręce i poszedłem do salonu opatrzeć rany Darii.
-Nie wiesz jak wyglądali ci bandyci?
-Janek..
-No?
-To byli twoi koledzy..
-Jak to?
-No normalnie. Przyszli po ciebie a kiedy im powiedziałam ,że nie ma Cię w domu nie chcieli mi uwierzyć. Byli naćpani i agresywni..
-Zabiję ich!
-Nie!
-Pobili Cię!
-Janek...oni mogą zrobić ci krzywdę..
-Zabiję...zabiję tych gnoji oni nie mają prawa Cię dotknąć!
-Braciszku..nie. Proszę.




•••••••••••••
Witam! Mam nadzieję ,że rozdział wystarczająco ciekawy i długi..KOMĘTUJCIE a będzie takich więcej! <3
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za to ,że to czytacie <3 Zapraszam również na aska : ZAPRASZAM KLIK





niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 9

-Ałć! Za co to?! -Zaśmiał się Janek pocierając bolące miejsce.
-Za żywota głupku!
-No dzięki, ranisz wiesz! -Chłopak udawał smutnego, ale tak naprawdę powstrzymywał się od wybuchu nieopanowanego śmiechu.
-Janek...
-Co?
-Ide spać.
-No dobra, to ja jadę do domu.-Zrobił smutną minkę.
-Ej możesz zostać.-Powiedziałam szybko..chyba za szybko.-Jeśli chcesz.-Dodałam już trochę zmieszana.
-A mam gdzie spać?
-Tak, masz do wyboru kanapa albo spanie z nami.
-Z nami to znaczy...?
-Złączymy dwa łóżka jak coś.
-Wybieram to drugie...chyba tylko pedał nie chciałby spać pomiędzy dwoma laskami.
-Zero szacunku dla kobiet.-Prychnęłam.
-Ojj...misia nie denerwuj się. Przecież żartowałem.-Chłopak złapał moją rękę i delikatnie ją ścisnął. To miłe uczucie. Szczególnie kiedy rzadko ma się kontakt z płcią przeciwną.
-Jesteś głupi, za to Cie lubię!-Przytuliłam swojego "Przyjaciela" nie wiem czy mogę tak go nazwać...Na przyjaźń trzeba sobie zasłużyć.
Tak w ogóle dlaczego ja go przytulam?!
Oderwałam się od niego szybko .
-Przepraszam.-Szepnęłam.
-No co ty mordeczko.Nic się nie stało! To przecież zwykły koleżeński przytulas!-Po jego ostatnich słowach poczułam ukłucie w brzuchu. Nie, nie żadne motylki czy inne. Po prostu.
-Tak, dokładnie zwykły-Tu uderzyłam go w ramie.-Przyjacielski-Kolejny delikatny cios w ramię Janka.-Przytulas!-Zaśmiałam się.
-Jutro idziemy na siłownię!
-Pffyy...po co?
-Po to żebyś się pytała.
-Aha to fajnie...może wreszcie coś przypakujesz mięczaku !
-Eee nie obrażaj! -Zaśmiał się uroczo pokazując swój aparat ortodontyczny. Z nim wyglądał jak 14 latek, serio.


Podniosłam się z łóżka i skierowałam się w stronę salonu. Po drodze poprawiając swoją koszulkę.
-Gdzie lecisz?
-Do salonu.
-Po co?
-Muszę sie zapytać Werci czy możemy przestawić łóżka.
-Ahh..no tak.
Chłopak również się podniósł i poszedł za mną.
-Ej Wercia sprawa jest.
-Mów.
-Możemy złączyć nasze lóżka?
-Ee...tak. Tylko ja wam nie pomogę. Poradzicie sobie?
-No jasne. -Powiedział uśmiechnięty Janek.
Wróciliśmy do mojego pokoju (I Weroniki) i zaczęliśmy przestawiać różne przedmioty które mogłyby przeszkadzać podczas przesuwania łóżka.






••••••••••••••••••
Tak wiem .
Przepraszam.
Wiem ,że rozdział do dupy ;-;
To przez ten brak weny i inne problemy.
Jeszcze raz przepraszam.




SPRAWDZAM CZY ŻYJECIE! ŻYJESZ ? KOMENTUJESZ!

wtorek, 2 czerwca 2015

Ważne info

Hej pomidorki (heheh) niestety ale przez dłuższy czas rozdziały sie nie będą pojawiać
Powód? Poważne problemy zdrowotne. To Narazie <3


Pozdrawiam serdecznie! <3 I dziękuje za ponad 1500 wyświetleń jesteście najlepsi !